10 października, 2019 przez admin

Czy zastąpią nas roboty? Analiza wpływu sztucznej inteligencji oraz innych technologii na rynek pracy. Część 1.

Adam Pokrzywniak

 

Jaki będzie wpływ rozwoju technologii, w tym sztucznej inteligencji, na rynek pracy?  Ile osób straci, a ile zyska pracę? Jakie zawody są szczególnie zagrożone przez postępującą automatyzację? Jakich społecznych konsekwencji możemy się spodziewać w ciągu najbliższych dwóch dekad? Jak możemy się przygotować na kroczącą, nową rewolucję przemysłową? Jakie są bieżące zastosowania sztucznej inteligencji, które już zmieniają charakter pracy w wielu firmach?

Na te pytania postaram się odpowiedzieć w kilku artykułach. Pierwszy z nich dotyczyć będzie tego, czego możemy się spodziewać, drugi powinien przynieść odpowiedź na pytanie dlaczego tak będzie, a w trzecim napiszę, dlaczego wcale nie musi tak być :)

Bibliografię mogę podać w komentarzu dla zainteresowanych.

 

Ciemne chmury na horyzoncie

 

W ostatnich latach powstało kilka ciekawych opracowań, które podają szacunkowe dane dotyczące automatyzacji pracy w nadchodzących dwóch dekadach. Model Freya i Osborna zakłada, że blisko połowa pracowników może w ciągu kilkunastu lat zostać zastąpiona przez maszyny. Ściślej rzecz ujmując: 47% stanowisk pracy w USA jest wysoce zagrożona automatyzacją. Wg raportu McKinsey Global Institute (dalej MGI) 60% obecnych stanowisk pracy zawiera 30% zadań, które można zautomatyzować a łącznie ok 50% wszystkich aktywności zawodowych można zautomatyzować przy wykorzystaniu obecnie dostępnych technologii! Nie oznacza to, że połowa ludzi straci pracę, gdyż automatyzacja musi się opłacać, musi być społecznie akceptowalna i prawnie dopuszczalna. Uwzględniając te ograniczenia, scenariusze redukcji zatrudnienia i tak mogą być niepokojące. Najbardziej narażone są kraje wysoko rozwinięte, jak Japonia, Niemcy, USA, Korea, Włochy, Szwajcaria, w których procent zadań, które zostaną zautomatyzowane w ciągu najbliższych kilkunastu lat oscyluje wokół 25%. W Polsce 21% aktywności zawodowej zostanie zastąpione maszynami, nasz kraj zatem także znajduje się w grupie Państw, gdzie postęp technologiczny pozbawi pracy wiele osób. Opracowanie PWC natomiast zakłada, że do 2030 roku do 14% produktu globalnego brutto można będzie przypisać sztucznej inteligencji. Raport ten bierze pod lupę 29 krajów a efekty analizy sugerują, że najwięcej pracy mogą stracić nasi bliscy sąsiedzi. Z uwagi na wysoki stopień uprzemysłowienia gospodarki w takich krajach jak Słowacja, Litwa oraz Słowenia, ponad 40% stanowisk pracy charakteryzuje się wysokim potencjałem automatyzacji. Następne w kolejności są takie kraje jak Czechy, Litwa, USA, dalej kilka krajów Europy zachodniej, Polska jest na miejscu jedenastym z 1/3 stanowisk o wysokim potencjale automatyzacji. Inne opracowanie skandynawskich naukowców przewiduje, że ok 35% stanowisk w Finlandii oraz 33% w Norwegii jest wysoce zagrożona komputeryzacją (ponad 70% prawdopodobieństwo). Jedna analiza sugeruje, że w Europie od 45% to 60% stanowisk jest zagrożonych automatyzacją, z czego w Polsce 56%. Naturalnie, są badania, z których można wyprowadzić mniej alarmujące wnioski, np. raport opublikowany przez OECD w 2016 roku pokazuje, że tylko w przypadku 5 krajów UE odsetek silnie zagrożonych stanowisk pracy przekracza 10%, z czego najbardziej narażone są Niemcy i Austria, gdzie 12% stanowisk ma wysoki potencjał zastępowalności przez technologię.

Raporty się różnią, bo niektóre z nich stosują odmienne metody badawcze. Różnią się nie tylko procentowymi szacunkami, ale także sugestiami dotyczącymi tego, które zawody będą najbardziej narażone na automatyzację. Frey i Osborne uważają, że rozwój technologiczny pozwoli zredukować przede wszystkim proste stanowiska pozbawiając tym samym zatrudnienia najgorzej zarabiających. Raport MGI z kolei zakłada, że podobnie jak w poprzednich skokach rozwoju (włączają dziewiętnastowieczną rewolucję przemysłową) najbardziej ucierpią osoby o średnim dochodzie. PWC natomiast przewiduje, że automatyzacja nastąpi w trzech falach, z czego pierwsza, obejmująca głównie pierwszą połowę nadchodzących lat dwudziestych, relatywnie silnie dotknie osoby z wyższym wykształceniem (księgowi, analitycy a nawet prawnicy). Następnie, druga i trzecia fala pozwolą na redukcję zatrudnienia licznych pracowników „fizycznych” w obszarze produkcji, w magazynach a także kierowców - tych ostatnich na masową skalę automatyzacja dotknie dopiero w latach trzydziestych.

Przykładowe dane mogę zaskakiwać. Wg Freya i Osborna wśród stanowisk o prawdopodobieństwie automatyzacji przekraczającym 90% mieszczą się takie, jak: szwacz(ka) (99%), telemarketer (99%), uderwriter ubezpieczeniowy (99%), kierowca (98%), sekretarka/recepcjonistka [ewentualnie sekretarz/recepcjonista] (96%), kasjer (97%), kucharz (96%), księgowy(a) 94% nawet compensation and benefits manager (96%). Na pierwszy rzut oka (przynajmniej mojego oka), dane te wydają się nieprawdopodobne. Pomijając na chwilę kwestię zastosowanej metody (co chętnie bym rozwinął, ale temat jest tak skomplikowany, że trzeba by napisać nowy, obszerny i pewnie nudny artykuł, więc zainteresowanych metodologią odsyłam do oryginalnych publikacji), spójrzmy na rozwój technologiczny ostatnich lat, w tym na rozwój sztucznej inteligencji. Dziś komputery wykorzystując big data potrafią zdiagnozować niektóre choroby nowotworowe i zaproponować odpowiednią terapię, naukowcy z Uniwersytetu Stanforda stworzyli system, który na podstawie zdjęć RTG potrafi trafniej diagnozować zapalenie płuc niż doświadczony radiolog, badacze z Oxfordu oraz Google zaprojektowali „maszynę”, która potrafi lepiej czytać z ust niż doświadczony w tej dziedzinie profesjonalista. Komputer AARON jest w stanie stworzyć obrazy wystawiane w galeriach sztuki (http://aaronshome.com; https://en.wikipedia.org/wiki/AARON ), a EMI komponuje muzykę w stylu klasycznych kompozytorów (https://www.youtube.com/watch?v=yFImmDsNGdE), natomiast Sony Computer Science Laboratories opublikowało w serwisie YouTube napisany przez AI utwór inspirowany utworami Bacha  https://www.youtube.com/watch?v=QiBM7-5hA6o). Tym, którzy preferują bardziej współczesne brzmienie muzyki filmowej, polecam posłuchać AVII https://www.youtube.com/watch?v=6I3aKYyKl68; https://www.aiva.ai/. Opuszczając, ciekawy skądinąd, obszar sztuki i wracając do „twardej” gospodarki warto zwrócić uwagę na rozwój technologii u naszych niedalekich sąsiadów. Za rozliczanie niektórych dopłat dla rolników w Estonii odpowiedzialny jest system, który potrafi na podstawie zdjęć satelitarnych odróżnić pole zasiane od skoszonego, a także, od tego, na którym odbywał się wypas zwierząt. W pierwszym roku swojego funkcjonowania, system pozwolił oszczędzić ponad pół miliona Euro, dzięki redukcji wizyt inspektorów na polach uprawnych. W tejże Estonii władze zdecydowały się uruchomić projekt w sądownictwie, polegający na tym, że zamiast sędziów, sprawy mniejszej wagi finansowej, ma rozstrzygać sztuczna inteligencja. Projekt zakłada, że od decyzji sędziego-robota będzie można się odwołać do sądu złożonego z ludzkich istot, ale w przypadku sporów do wysokości 7K Euro, wyrok w pierwszej instancji ma wydać maszyna. Aplikacje oparte na sztucznej inteligencji wspierają pracę sędziów w niektórych stanach USA także w sprawach karnych. Uczenie maszynowe pozwala na oszacowane ryzyka recydywy przez oskarżonego lub np. prawdopodobieństwo pojawienia się na kolejnej rozprawie. Sędziowie (na szczęście jeszcze ludzie) mogą wykorzystać ten rachunek prawdopodobieństwa w podejmowaniu decyzji dotyczących aresztu tymczasowego, zwolnienia warunkowego, a nawet długości kary pozbawienia wolności. Tym, którzy nie wierzą proponuję poczytać nt. sprawy Erica Loomisa lub odwiedzić stronę producenta oprogramowania, które wspiera pracę sędziów https://www.equivant.com/northpointe-suite/.

W świetle powyższych ciekawostek oraz realnych zastosowań AI w gospodarce, obecny postęp technologiczny może budzić troskę dotyczącą przyszłości zatrudnienia, wielkości bezrobocia i stosunków społecznych. Skoro można automatyzować pracę sędziów, to kto może czuć się pewny o swoje miejsce pracy w przyszłości? Laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii (1973) Wassily Leontief już 1952 roku napisał: „Labor will become less and less important. . . More workers will be replaced by machines. I do not see that new industries can employ everybody who wants a job”. Jeszcze wcześniej, w latach trzydziestych, inny wybitny ekonomista, John Maynard Keynes, ukuł termin „technologiczne bezrobocie”. Obawy dotyczące wpływu technologii na nasze życie sięgają starożytności, gdy Platon wyrażał obawy, że pisanie i czytanie wyeliminuje zapamiętywanie oraz prawdziwą wiedzę. Historia pokazuje, że postęp technologiczny potrafi być destruktywny dla ludzi pracy. W trakcie pierwszej rewolucji przemysłowej „napędzanej” przez silnik parowy, mechanizacja znacznie zwiększyła wydajność pracy w Wielkiej Brytanii, niemniej to nie pracownicy byli beneficjentami tego procesu. Ich realne płace zamroziły się na ok 50 lat – zjawisko określane jako pauza Engelsa. Ostatnie trzydzieści lat stanowi pewną analogię do tamtego okresu. Tak, jak w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku mechanizacja zastąpiła rzemieślników, tak dziś automatyzacja redukuje zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników. W ostatnich kilku dekadach, szczególnie w krajach rozwiniętych, np. w USA, wzrost płac był nieproporcjonalnie mniejszy niż wzrost produktywności. Zjawisko to dotyczy przede wszystkim osób średnio i mało zarabiających, których realne dochody pozostały na tym samym poziomie lub spadły, natomiast dochody najlepiej zarabiających zwiększyły się wraz ze wzrostem produktywności. W efekcie bogaci stali się jeszcze bogatsi, a biedni biedniejsi.

 

Po deszczu zwykle wychodzi słońce

 

Gwałtowny rozwój badań nad sztuczną inteligencją przypada zatem na okres rosnących nierówności ekonomicznych w krajach rozwiniętych (przynajmniej niektórych). To może rodzić obawy wielu osób o przyszłość ich pracy. Wspomniany już artykuł Freya i Osborna odbił się zaskakująco szerokim echem, nie tylko w świecie naukowym, prowadząc przy tym do wielu nieporozumień, wzbudzając niekiedy nieuzasadniony strach. Nieuzasadniony, gdyż większość ze wspomnianych opracowań nie zakłada, że pracy będzie mniej. Szacunki MGI oraz PWC wskazują, że pracy będzie tyle samo, albo nawet więcej! Dlaczego tak będzie? W dużym uproszczeniu: rozwój technologiczny i gospodarczy pociągnie za sobą popyt na pracę w innych zawodach, mimo, że część stanowisk pracy może faktycznie zostać zautomatyzowana.  A tłumacząc bardziej szczegółowo, zgodnie z raportem MGI, który powołuje się na prace Davida Autora, scenariusz może wyglądać następująco. Automatyzacja faktycznie pozbawi pracy osoby pracujące w niektórych zawodach, ale jednocześnie zwiększy wydajność pracy innych ludzi. Innymi słowy, firmy mniejszym kosztem będą mogły produkować więcej, co doprowadzi do zwiększenia dochodów zarówno właścicieli tychże firm jak też zatrudnionych pracowników.  Wzrost dochodów pociągnie za sobą zwiększony popyt na różne dobra, co z kolei doprowadzi do zwiększenia zatrudnienia w tych zawodach, w których praca nie będzie możliwa do automatyzacji – popyt ten wszak będzie trzeba jakoś zaspokoić.

Wg innego raportu MGI, klasa konsumencka zwiększy się o ok. 1 miliard ludzi do roku 2025 a w przedziale między 2015 a 2030 rokiem globalne wydatki konsumenckie wzrosną o 23 tryliony dolarów. Rosnąca skala zakupów zmieni strukturę popytu. Będziemy więcej wydawać na rozrywkę, sztukę, sport i rekreację, turystykę, zdrowie, edukację, trwałe dobra konsumenckie, itd. To spowoduje zwiększenia zatrudnienia w kilku sektorach, włączając: telekomunikację, finanse, branżę edukacyjną, sektor służby zdrowia, budownictwo (domy/mieszkania) i całą branżę mieszczącą się w szeroko pojętej rekreacji i turystyce. Będziemy mieć bowiem więcej czasu. Według wyliczeń MGI średnia liczba godzin pracy spadła o blisko połowę przez ostatnie 100 lat w krajach Europy zachodniej oraz w USA. Ostatnie 50 lat przyniosły przeciętny spadek długości pracy o ok. 10 godzin na tydzień w takich krajach jak Holandia, Niemcy, Francja, Dania, Szwajcaria czy UK. Francuzi ponoć chcieliby pracować nawet więcej, jeśli byłoby to możliwe. Autorzy raportu ten spadek przypisują właśnie wzrostowi produktywności wynikającemu z postępu technologicznego – mechanizacja, elektryfikacja i późniejsza automatyzacja z robotyzacją. Obecnie ok. 10% wszystkich osób pracujących wykonuje zawód, który bezpośrednio lub pośrednio jest związany z turystyką. Można się spodziewać wzrostu udziału zatrudnienia w tym sektorze. Zwiększy się liczba osób pracujących w szeroko rozumianej branży rekreacyjnej - produkcja sprzętu sportowego, różne usługi związane z rozrywką (instruktorzy fitnessu czy jogi), restauracje, produkcja filmowa, sztuka, kultura, itd. Ponadto, wzrostów zatrudnienia można się spodziewać także w sektorze motoryzacyjnym lub odzieżowym oraz wspomnianych już branżach: budowlanej, finansowej oraz w szkolnictwie i służbie zdrowia.

Wśród przyczyn zwiększonego popytu na pracę, oprócz wspomnianego wzrostu dochodów, można wyróżnić także starzenie się niektórych społeczeństw (prowadzące m.in. do większego zapotrzebowania na usługi oraz wyroby medyczne), inwestycje technologiczne (popyt na informatyków oraz przemysłowych inżynierów nadal będzie wzrastać), inwestycje w budownictwo oraz infrastrukturę. Czekające nas zmiany technologiczne pociągną za sobą konieczność przekwalifikowania się ogromnych rzeszy ludzi. Wg MGI do 375 mln ludzi, co stanowi 14% pracowników, będzie musiało zmienić zawód (occupational category). Zmiany w zakresie zadań dotkną prawie wszystkich, stąd wzrosty zatrudnienia w branży edukacyjnej. Będziemy potrzebować nowych kompetencji oraz doszlifowania tych, które już posiadamy. Praca nauczycieli dotyczyć będzie zarówno umiejętności technicznych, co wydaje się oczywiste, ale także kompetencji typowo ludzkich, o czym będzie jeszcze mowa dalej w kolejnych częściach tego artykułu…